Tyczenie
Nasz Pan Geodeta, po wcześniejszych konsultacjach telefonicznych z naszym Bobem Budowniczym, przybył skoro świt (no może nie aż tak rano - nie mniej jednak, był pół godziny przed nami na działce ;-) i wraz ze swoim pomocnikiem rozpoczęli tyczenie działki.
Panowie byli w świetnych chumorach do czasu, aż nie zobaczyli naszych kołków... otóż tak jak wcześniej już pisałam, zamówiliśmy sobie kołeczki u tego samego Pana co deski szalunkowe. Pan z tartaku był tak miły i uprzejmy, że postanowił przywieść nam kołeczki jako gratis - mając w pamięci nasze 2m3 desek - tylko te kołeczki, pomimo dokładnego naszego opisu i tłumaczenia, okazały się być jakimiś belami, z których może nawet i jakaś niezła altanka by powstała!
Aby je móc wbić w ziemię, trzeba było siekirą zaostrzać końce, panowie bardzo się pocili przy ich wbijaniu, a mnie było strasznie szkoda takiego fajnego materiału....
Na koniec geodeta wziął umówione wcześniej pieniążki (400 zł) i dał nam karteczkę z naniesionymi osiami dla naszego Boba: